Dla najwybitniejszych umysłów średniowiecza i renesansu alchemia stanowiła swoistą formę religijnego misterium, w którym z najgłębszą czcią prowadzono obserwacje natury i próbowano zrozumieć istotę aktu stworzenia. Entuzjastami, często adeptami alchemii byli aż po XVII wiek papieże i cesarze. Złej sławy przysporzyła jej, wynikająca z trywialnej formy stosowania tej sztuki metamorfozy wiara w możliwość wzbogacenia się po dokonaniu opus magnum – transmutacji w złoto. Związane z tym nadużycia, pospolite często oszustwa, śmierć i ludzkie tragedie są zresztą do dziś źródłem pasjonujących opowieści i romansów. Długo nie umniejszało to zresztą wielkiej renomy tej nauki. Rzecz nie dziwi, jeśli się wie, że wielkimi i sławnymi alchemikami byli Albert Wielki i twórca współczesnej medycyny europejskiej Paracelsus. Jednym z najsławniejszych był Michał Sędziwój (Sendivogius Polonus), otoczony mgłą tajemnic uczony nazywany często Polskim Faustem.
Do tej pory utrzymywało się, że pochodził z Małopolski, a dokonał żywota na Górnym Śląsku. Otóż całkiem niedawno pojawiła się zupełnie inna, nosząca interesujące znamiona prawdopodobieństwa teoria o górnośląskim również pochodzeniu Sędziwoja, której autorem jest czeski uczony Erich Šefčik. Według tej wersji, Sendivogius miał się urodzić w Maciejkowicach, ongiś należących do parafii michałkowickiej; w roku 1590, jak wykazały niedawno badania Šefčika, został immatrykułowany na uniwersytecie w Lipsku jako Michael Sendzimir aus Maczelkowitz, pisanej też zamiennie Maczeikowitz, albo Maczeykowitz (dziwnie też znajomo brzmi nazwisko wywodzącego się z Mikołowa rodu Sendecjuszów).
Kim więc był ten człowiek? Późniejszy sławny alchemik, filozof, lekarz, organizator przemysłu i dyplomata, według Ryszarda Bugaja, badacza losów Sędziwoja, miał się urodzić 2 II 1566 roku w Łukowicy koło Sącza w rodzinie Sędzimirów vel Sędziwojów herbu Ostoja. Ojciec Jakub zapewnił mu troskliwe wychowanie. Po studiach na Akademii Krakowskiej (filozofia, teologia, ale także geometria, astronomia i mechanika), gdzie najprawdopodobniej zetknął się po raz pierwszy z alchemią (Kraków był w owym czasie najbardziej znaczącym ośrodkiem badań astrologicznych, a astrologia miała przy ówczesnym poziomie wiedzy wiele wspólnego z alchemią). W rezultacie zaczął wędrówkę po uniwersytetach europejskich, by poszerzyć swoje wykształcenie humanistyczne, a zwłaszcza wiedzę hermetyczną. Cała Europa fascynowała się wówczas dziełem Paracelsusa, czyli Teofrasta Bombasta (1493-1541). W Krakowie w 1569 roku Adam Schröter, autor Opisu salin wieleckich, wydał drukiem przetłumaczone przez siebie z niemieckiego na łacinę dwa sławne traktaty Paracelsusa. Schröter z kolei był bliskim współpracownikiem Olbrachta Łaskiego, wojewody sieradzkiego, gorliwego paracelsysty i mecenasa alchemii. W kręgu tym znalazł się późniejszy burmistrz gdański Bartolomeus Schachmann i przyjaciel Sędziwoja, Mikołaj Wolski, in spe marszałek wielki koronny, człowiek, który – zdaniem Bugaja – nakłonił Sędziwoja do uprawiania alchemii, wiernie przez lata go wspierał i wprowadził na dwór królewski, a potem cesarski. Zygmunt III Waza, zapewne również pod wpływem Wolskiego, był tak zagorzałym alchemikiem, że podczas przeprowadzanego eksperymentu w pracowni mieszczącej się w sławnej Kurzej Stopce na Wawelu, spowodował groźny pożar rezydencji królewskiej w 1595 roku (wg niektórych, stało się to bezpośrednią przyczyną przeprowadzenia stolicy do Warszawy).
Sędziwój najważniejszy dla swej chwały i kariery czas spędził na Hradczanach, w ulubionej siedzibie cesarza Rudolfa II, sławnego entuzjasty alchemii, który z Pragi uczynił europejską stolicę tej wiedzy i przydał miastu nad Wełtawą cenioną w pewnych kręgach tajemniczą aurę (znana Złota Uliczka, albo Uliczka Alchemików na Hradczanach). Otóż jak zgodnym chórem piszą zachwyceni najwcześniejsi biografowie Sędziwoja, przede wszystkim Francuz Pierre Des Noyes, na zamku praskim alchemik ów dokonał w 1604 roku niezwykłego eksperymentu transmutacji złota. Dla upamiętnienia tego faktu w komnacie, w której odbył się ów sławetny eksperyment, cesarz kazał umieścić marmurową tablicę z napisem: ,,Faciat hoc quisqiqm alius, quod fecit Sendigovius Polonus” (,,Niech dokona ktoś inny tego, czego dokonał Sędziwój Polonus”). Niestety tablica ta nie zachowała się do naszych czasów, co jest całkowicie zrozumiałe dla bystrzejszych znawców natury ludzkiej.
W starym kalendarzu śląskim znalazłem malowniczą i awanturniczą legendę o tym jak Sędziwój stał się posiadaczem sekretu transmutacji złota. Otóż przypadkowo znalazł się w Dreźnie na dworze kurfürsta Christiana, który akurat uwięził innego sławnego alchemika, Setona. Alchemik ów nieostrożnie, na oczach księcia, dokonał przemiany ołowiu w złoto. Ten oślepiony żądzą bogactwa, zamknął go w lochu i kazał torturować, by wydrzeć mu cenną tajemnicę, bezskutecznie zresztą. Sędziwój wkradł się w łaski władcy, podstępem uwolnił Setona i przewiózł do Krakowa, gdzie ów z wdzięczności zdradził mu sekret panaceum leczącego wszystkie choroby, ale receptę na produkcję złota kazał schować żonie. Niebawem umarł, tortury okazały się nazbyt ciężkie. Wtedy Sędziwój, uznając, że nie ma innego wyjścia, poślubił wdowę, by zdobyć sekret. To tragiczno-komiczne podanie dziwnie kojarzy się z historią pani Twardowskiej. Historia zamkniętego w lochu Setona, uwolnionego przez Sędziwoja, jest natomiast zapewne echem niebezpiecznej przygody samego pana Michała, która o mało nie skończyła się dlań tragicznie. Otóż w 1605 roku został uwięziony w Stuttgarcie przez księcia wirtemberskiego Fryderyka, ograbiony z kosztowności i sławnej ,,tynktury złotodajnej”. Po interwencji cesarza Rudolfa i króla Zygmunta III, Sędziwoja uwolniono, natomiast nadworny alchemik księcia Fryderyka, Mühlenfels, oskarżony o ukartowanie tej intrygi, został skazany na śmierć w 1607 roku.
Potem Sędziwój przebywał przez kilka lat w dobrach marszałka Michała Wolskiego w Krzepicach pod Częstochową, gdzie uprawiał intensywne badania alchemiczne i pomagał w prowadzeniu sławnych wkrótce w całej Rzeczpospolitej zakładów metalurgicznych, produkujących blachę i drut, odlewających z rudy ołów, wytwarzających igły, noże i miecze. Zatrudnianych tam rzemieślników sprowadzono z Niemiec. W 1616 znów niespokojny duch pognał go w świat. Wspomniany już Majer podczas następnej podróży Sędziwoja był świadkiem transmutacji na dworze heskiego landgrafa Maurycego, co ,,wprawiło go w tak wielki zachwyt, że zaliczył Sędziwoja w poczet najsłynniejszych Badaczy Natury”.
Alchemik syt chwały zamierzał wrócić do Krakowa, gdzie miał kilka domów i starszą z córek (jedną z dwojga, które przeżyły zarazę w Pradze), ale zatrzymał go na dworze we Wiedniu kolejny cesarz, również amator alchemii, Ferdynand II. Uczynił on niebawem Sędziwoja swoim tajnym radcą, a w 1630 roku obdarował osobnym edyktem dobrami w Krawarzu i w Kątach, które, podobnie jak wielka liczba innych, skonfiskowane zostały protestantom po bitwie pod Białą Górą. Współczesny biograf Sędziwoja stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że w swych śląskich dobrach stary alchemik, nie wolny od trosk, spędził ostatnie lata swojego życia. Zmarł prawdopodobnie późną wiosną 1936 roku (między 20 V a 12 VIII) na zamku w Krawarzu, i został pochowany w kościele św. Ducha (minorytów) w Opawie, ponieważ kościół w Krawarzu na skutek działań wojennych był zrujnowany i wypalony. Nie zapominajmy, że górnośląski rozdział życia Sędziwoja (poświadczony dokumentarnie) przypada na najtragiczniejsze lata wojny 30-letniej (1618-1648). Ironią losu koniec II wojny światowej okrutnie dotknął również Opawę i kościół – i przedtem ciężko doświadczony – który był jego ostatnim miejscem spoczynku. Miasto w rezultacie ciężkich walk w 1945 roku zostało poważnie zrujnowane (około 60 procent budynków, z tego połowa całkowicie), w tym także kościół braci mniejszych – który zresztą, choć fundowany w XIII wieku, potem przebudowany w stylu barokowym – po kolejnych zniszczeniach wojennych w latach 70-tych został troskliwie zrekonstruowany, na tyle, na ile to było możliwe. W rezultacie jednak nic już nie wiadomo o miejscu pochówku sławnego alchemika. Pewnym przecież, że druga z córek Sędziwoja, Maria Weronika, wyszła w roku 1667 za mąż za rotmistrza cesarskiego Jakuba von Eichendorffa. Majątek alchemika wszedł w posiadanie ich potomków. Należał do nich przez 150 lat; ostatnim, który jeszcze mieszkał na zamku w Krawarzu, był ojciec Józefa von Eichendorffa; jednego z największych poetów romantyzmu europejskiego, urodzonego już jednak w Łubowicach pod Raciborzem.
Niewiele pozostało w Krawarzu śladów po Sędziwoju, jeden z kolejnych właścicieli kazał spalić wszystkie stare dokumenty, zachowały się zaledwie drobne ich fragmenty, przechowywane dziś w archiwum krajowym w Opawie. ,,Istnieje jednak w Krawarzu pewne wspomnienie po córce alchemika, wprawdzie trudno dostępne, ale za to słychać je codziennie: to dzwon z wieży kościoła farnego św. Bartłomieja, pochodzący z roku 1641. Na dzwonie, obok nazwiska i herbu Jacoba von Eichendorffa widaczne jest także imię i nazwisko jego żony, Veroniki Marii, urodzonej Sendivoj”.
(C) 2010, Antoni Halor